WH40K Fanon Wiki
Advertisement

Demony i demonice, kultyści, a nawet kilkunastu Marines Chaosu - wszyscy pchali się do otwartej Bramy Osnowy, gdzie czekała na nich cała armia Arlekinów. Slaanesh nie miał zamiaru odpuścić, kiedy pojawiła się możliwość inwazji na Pajęczy Trakt.

- Cegorach jest z nami, bracia i siostry! - krzyczał jeden z Eldarów, wirując przy tym pomiędzy pomiotami Księcia Chaosu z mieczami w rękach. - Pani Rozkoszy nie zwycięży ani dzisiaj, ani nigdy!

Kilka sekund później ten sam Arlekin został rozerwany przez falę z miotacza sonicznego Marine Kakofonii. Morał: nie wydzieraj się ponad resztę podczas bitwy.

- Aravyss, twoja lewa! - zawołał Garrett, a jego eldarska towarzyszka zdekapitowała nadchodzącą demonicę.

- A twoja prawa! - odpowiedziała.

Mężczyzna zareagował w porę i skoczył na spaczonego Marine, który chciał go rozerwać pazurami. Nim ten zdążył zrzucić z siebie kapitana, jego hełm oraz głowa zostały przebite przez adamantowe szpony.

- Leżeć, heretyku! - zakpił z uśmiechem Garrett. Astarte Chaosu upadł martwy na ziemię, a jego zabójca z gracją z niego zszedł.

Szala zwycięstwa przechylała się ku Arlekinom. Kultyści nie przestawali nadchodzić, lecz padali równie szybko jak przybywali. Ściana ognia Eldarów była nie do przejścia.

- Oflankujcie ich! Przedstawienie musi trwać! - rozkazała jedna z Prorokiń Półcienia, po czym zmiotła z powierzchni ziemi część demonów uderzeniem swego kostura.

W pewnej chwili wojsko Slaanesha niepokojąco się przerzedziło i cofnęło pod Bramę Osnowy. Arlekini podeszli zatem bliżej. Powoli i ostrożnie. Jedynie Garrett stał dalej, chcąc zrozumieć ten dziwny manewr. "Dlaczego się cofnęli? Co oni planują?" - myślał.

I nagle jego czujne, jedyne oko ujrzało za Bramą… coś. Jakby wielkiego, uskrzydlonego węża. W pewnej chwili połączył wątek tego czegoś z hordą Slaanesha.

- O cholera… Do tyłu!! - krzyknął na Arlekinów, lecz było już za późno. Przez Bramę na Trakt przedostał się wielki, demoniczny wąż. Ponad dwukrotnie większy od jakiegokolwiek Marine. Z jego pleców wyrastała para olbrzymich błoniastych skrzydeł, z głowy - długie rogi oraz śnieżnobiałe włosy, a w każdej z czterech rąk znajdował się ostry miecz.

Tym czterorękim wężem był nie kto inny jak Fulgrim. Garrett nigdy wcześniej nie widział żadnego Demonicznego Patriarchy na oczy, a co dopiero z tak bliska.

Arlekini w jednej chwili rozpoczęli ostrzał Demonicznego Księcia. On jednak nie wydawał się być tym przejęty i zmiótł ich z drogi swoimi wielkimi mieczami. Wtedy zwrócił uwagę na Garretta, który chyba jako jedyny stał jeszcze na nogach.

- No proszę. Człowiek pośród obcych. Więc to tak nisko upadło wasze Imperium. - rzekł donośnym, niby zaintrygowanym głosem. Mężczyzna ściągnął maskę i spojrzał arcyheretykowi w oczy.

- Mówi to człowiek pośród demonów. - odparł bez cienia strachu Harlan. Większość ludzi już dawno pochłonąłby strach. Tyle że on był w Inkwizycji. Niejedno widział i pewnie niejedno jeszcze zobaczy.


Walka w pałacu Vecta rozgorzała na dobre. Archont Czarnego Serca i Czempion Chaosu zderzali się co chwila ostrzami, niszcząc przy okazji salę tronową tego pierwszego. Ani Vect, ani Saul nie dawali się pokonać. Byli zbyt dobrzy dla siebie nawzajem.

- Zapłacisz mi za te zniszczenia, Saul. - rzekł chłodno Adsrubael, kiedy siłował się na miecze z Potępionym.

- Za moment nie będę miał komu. - odparł Czempion, po czym uderzył Mrocznego Eldara rogami. Vect cofnął się lekko zamroczony. Saul już miał wykorzystać okazję i przepołowić go, lecz przerwało mu w tym nagłe pojawienie się Homonkulusa.

Szalony oprawca zaczął okładać go ostrzami, które trzymał w swoich sześciu rękach. Czempion, mimo to, szybko się z nim rozprawił. Najpierw odrąbał mu ręce, a potem przepołowił w poziomie. Martwy Homonkulus padł na podłogę, zalewając ją swoją krwią. Saul wrócił wtedy do Vecta.

Lecz nie znalazł go tutaj. Cała sala tronowa była pusta. I bardzo zniszczona. Czempion chwycił pewnie swój miecz, wiedząc, iż jest to jakaś pułapka Archonta.

- Saul. - usłyszał nagle zza swoich pleców. Odwrócił się i ujrzał nikogo innego, jak Vecta. Po prostu tam stał, trzymając w dłoniach jakieś pudełeczko. - Nigdy nie zapominaj: ja zawsze wygrywam.

Otworzył pudełeczko. W tej chwili umysł Saula został zbombardowany przez psioniczną kakofonię. Mroczny Eldar zacisnął kły i powoli, lecz nieprzerwanie ruszył z mieczem w kierunku Archonta. Ten po prostu stał, bez emocji wpatrując się w swojego przeciwnika, z którego oczu biła agonia w czystej postaci.

- Masz jeszcze siłę, by mnie zabić, Saul? Zatem podejdź tu do mnie, o ile ci się uda.

Saul nie dał za wygraną. Przytłaczany mocą Tygla Przekleństwa, wciąż parł naprzód. Widać było jednak, że długo już nie pociągnie. Ostatkiem sił zamachnął się mieczem przed Vectem. Ostrze znalazło się centymetr od jego twarzy, a potem przeleciało na podłogę w lekkim łuku. Chwilę później Saul padł ledwo przytomny, a Adsrubael zamknął Tygiel. Spojrzał na swojego przeciwnika.

- Przekaż swojej "pani", że Adsrubael Vect przesyła pozdrowienia.

Advertisement